O rolach, które narzucamy dzieciom
Jeżeli znamy dziecko to z większą łatwością możemy powiedzieć jakie ono jest, lepiej przewidzieć jego zachowanie. Co w tym dobrego, a co złego?
Mówi się, że jest to oszczędność poznawcza - człowiek tworzy pewne schematy, które pozwalają na radzenie sobie z wielością bodźców płynących ze środowiska, uporządkowaniu rzeczywistości. Dzięki schematom nasze mózgi nie muszą tak dokładnie "obrabiać" każdej nowo napływającej informacji, co pozwala oszczędzać na myśleniu ;) Jednak ta prawidłowość nie zawsze działa na korzyść naszą i innych ludzi.Znamy nasze dzieci, traktujemy je w określony sposób. Ola jest uporządkowana, a Maks to bałaganiarz, Zosia jest śpiochem, a Lila naszą księżniczką. Jak łatwo przychodzi nam ta wyliczanka! Problem w tym, że jeżeli uważamy, że nasze dzieci jakieś są, to właśnie w taki sposób je traktujemy. Dziecko albo będzie czuło się niezrozumiane i postępowało na opak albo podporządkowywało się "woli" rodzica. W każdym bądź razie dziecku będzie działa się krzywda. Piszę o tym, ponieważ niedawno byłam świadkiem nieprzyjemnej sytuacji...
Jest już po zmroku. Siedzimy sobie na polu namiotowym nad jeziorem, z tyłu ludzie, z przodu ludzie, a z boku? Też ludzie. Jak wiele ludzi do obserwacji! Naszymi sąsiadami była rodzina: rodzice, syn (ok. 7 lat), córka (5 lat), córka (3 lata). Mama z córkami idzie na spacer, nagle młodsza przewraca się i zaczyna płakać. Matka krzyczy na starszą:
- Nie popychaj jej!
- Ja jej nie popchnęłam... - odpowiada dziewczynka.
Na to rodzicielka ze słowami:
- Zawsze ją popychasz!
Córka spuściła głowę i nic nie odpowiedziała. Poszły dalej, a mała płakała i płakała aż matka musiała się nią zająć.
Wiecie co? Przyglądałam się tej sytuacji i widziałam, że siostry wcale się nie przepychały. Młodsza po prosu się o coś potknęła. W końcu było prawie ciemno. W tym zdarzeniu matka dosadnie nadała role swoim dzieciom. Starsza córka była tą "złą", "inicjatorką konfliktów", "oprawcą" (nazwijcie jak chcecie). Młodsza z kolei to "ofiara". Czy tak dzieje się w tej rodzinie częściej? W końcu matka użyła zwrotu "zawsze"... To oznaczałoby, że te role są już utrwalone, bądź mogą stać się takie w przyszłości. Nie wspominając już nic o rywalizacji między rodzeństwem...
Role nie są nadawane tylko dzieciom. Gdy nasz mózg tworzy wcześniej wspomniane schematy, to nie dzieli ich na ludzi-dzieci i ludzi-dorosłych. Pomyślcie o którymkolwiek ze swoich znajomych. Na pewno będziecie mogli wymienić 1-3 tytuły jakimi moglibyście ich "ochrzcić". Wśród moich przyjaciół uchodzę za osobę spokojną. Jeżeli zdarzy mi się zrobić coś bardziej szalonego (oczywiście ich zdaniem) to mówią coś w stylu: Oooo Sylwia, nie spodziewałem się tego po tobie... Jest to dosyć nieprzyjemne uczucie. Czy dobrze się zachowałam? Czy nie powinnam tego robić? Co on w ogóle sobie o mnie myśli?! To tylko jeden mój przykładowy "tytuł", spotykam się również z innymi.
Pomyślcie też jaki "tytuł" nadaliście swoim dzieciom i innym członkom rodziny. W czym może im on przeszkadzać? Czy w czymś pomaga? Może sami gracie jakąś rolę?
Och, skomplikowani jesteśmy! Role rodzinne to coś, w co wpadamy automatycznie. Nie myślimy o tym, ale robimy to co rola nam wyznacza. Dopiero jak staniemy obok, możemy zobaczyć, że nie są one wygodne, ograniczają. I dopiero wtedy możemy coś zmienić.
I masz rację. Dlatego właśnie uważam, że Dorothy L. Nolte trafiła w samo sedno opisując skutek zachowań względem dzieci. Warto znać ten cytat:
OdpowiedzUsuńDziecko krytykowane uczy się potępiać.
Dziecko otoczone wrogością uczy się agresji.
Dziecko żyjące w strachu uczy się lękliwości.
Dziecko doświadczające litości uczy się rozczulać nad sobą.
Dziecko wyśmiewane uczy się nieśmiałości.
Dziecko otoczone zazdrością uczy się zawiści.
Dziecko zawstydzane uczy się poczucia winy.
Dziecko zachęcane uczy się wiary w siebie.
Dziecko otoczone wyrozumiałością uczy się cierpliwości.
Dziecko chwalone uczy się wdzięczności.
Dziecko akceptowane uczy się kochać.
Dziecko otoczone aprobatą uczy się lubić siebie.
Dziecko darzone uznaniem uczy się, że dobrze mieć cel.
Dziecko żyjące w otoczeniu, które potrafi się dzielić, uczy się hojności.
Dziecko traktowane uczciwie uczy się prawdy i sprawiedliwości.
Dziecko żyjące w poczuciu bezpieczeństwa uczy się ufności.
Dziecko otoczone przyjaźnią uczy się radości życia.
Jeśli żyjesz w spokoju, twoje dziecko będzie żyło w spokoju ducha.
Tak, nasze podejście rzutuje na rozwój psychiki dziecka. Autorka cytatu zachęca do wychowania pełnego szacunku i dobroci. Na samym końcu podkreśla wagę spokoju, który powinien tkwić w nas (wychowując nie możemy też zapominać o sobie!). Myślę, że chodzi tu o taką równowagę psychiczną. Jeżeli my jej nie posiadamy to ten brak stałości w pewien sposób przenosimy na dziecko. Właśnie tak mogą tworzyć się role rodzinne. Dziękuję za cytat!
Usuń