Mówisz, że masz dużo nauki? Później będzie jeszcze gorzej...
3
czego nie lubią dzieci
,
czym nie straszyć dzieci
,
dlaczego nie straszyć dzieci
,
dobre relacje z dzieckiem
,
dziecko
,
psychologia dla rodziny
,
psychologia dziecka
,
straszenie dzieci konsekwencje
Nie wiem czy i Was straszono większą ilością materiału do opanowania na kolejnych szczeblach edukacji... Mnie tak. Zawsze słyszałam, że w przyszłości będzie tylko gorzej.
Na początku podstawówki mówiono mi, że to nie nauka tylko zabawa. W starszych klasach to DOPIERO zobaczę - wejdą klasówki, karkówki, zwiększy się ilość przedmiotów. I język obcy! Trzeba będzie mówić po niemiecku! Egzamin szóstoklasisty napisałam na maksymalną liczbę punktów. Ale co tam taki egzamin - gimnazjalny się tylko liczy!
Potem stopień wyżej, jestem w gimnazjum. Nauczyciele coraz intensywniej zaczynają zachęcać do nauki stawiając przed oczami wizję egzaminu końcowego. Innym razem "motywują" mówiąc, że to jeszcze drobny materiał, że w szkole średniej to dopiero poznamy czym jest siedzenie po nocach przez podręcznikami...
Liceum i wizja zbliżającej się matury. Ogrom nauki, ale słyszę, że to TYLKO próbka tego co będzie na studiach. Że kto teraz nie da rady to nie ma co marzyć o dalszej edukacji...
I w końcu studia! Jedni zakuwają skrupulatnie, inni mają na wszystko "wywalone", jeszcze inni udają, że tak mają... Tu już nikt mnie nie straszy, że kolejny etap kształcenia będzie jeszcze trudniejszy. Słyszę jedynie pobąkiwania kolegów jak w gimnazjum nic się nie uczyli a wszystko szło do przodu, jak to w liceum były luzy, jakim matura była pikusiem w porównaniu do egzaminów na studiach. Nagle moi rówieśnicy stają się odbiciem tych ludzi, których słyszałam przez lata.
...Czy oni stali się już zbyt dorośli?
Straszenie kolejnymi etapami nauki wcale nie sprawiało, że umniejszałam swoje trudności. Raczej myślałam: skoro teraz jest tak ciężko to co będzie potem? Martwiłam się, że mogę sobie nie poradzić. Nie wiem co pragnęli osiągnąć dorośli (przykro mi to pisać, ale byli to głównie nauczyciele). Chcieli zachęcić do nauki, zdołować, dowartościować własne osiągnięcia?
Ulgą było uświadomienie sobie, że każdy kolejny poziom był dostosowany do predyspozycji wiekowych i intelektualnych. Dla małego dziecka nauka trzystrofowego wiersza może być tak samo kłopotliwa jak dla starszego nauczenie deklinacji niemieckich rzeczowników. Bagatelizujemy to co działo się na poprzednim etapie, w przeszłości. Bo już to przeżyliśmy, bo potrafimy, bo było to już tak dawno temu, że nie pamiętamy naszych wysiłków włożonych w naukę i emocji jakie wtedy narastały.
Nie bez przyczyny wspomniałam jak w okresie studiów rówieśnicy gloryfikowali okres gimnazjum i liceum. Byli na studiach, okres szkoły stał się przeszłością. Zaliczone, pędzimy dalej... Zapomniano jakim ważnym egzaminem była matura, że na ten test patrzono jak na sprawę życia lub śmierci co generowało dodatkowy stres.
Nasza pamięć jest wybiórcza. Ale przecież nie musimy pamiętać wszystkiego, żyć emocjami sprzed lat. Nie w tym rzecz. Ważne jest wyczulenie na zmartwienia drugiej osoby. Warto zdawać sobie sprawę, że dziecięce problemy szkolne są prawdziwymi problemami dla dziecka. I motywować do nauki, ale w inny sposób niż strasząc...
Tekst powstał w ramach czwartkowego cyklu: 30 zachowań dorosłych, których nie cierpią dzieci. Jeśli chcecie podjąć wyzwanie podzielenia się własną historią to zapraszam do podlinkowanego artykułu, w którym podpowiadam jak możecie dokonać zgłoszenia.
Później może być jeszcze ciekawiej! :)
Pamiętam jak w podobny sposób straszyły mnie moje starsze siostry. Zresztą sama widziałam jak męczyły się nad książkami, a ja się tylko zastanawiałam jak sobie poradzę w szkole jak będę w ich wieku... A jednak - nie było tak źle! :) W przeciwieństwie do rodzeństwa lubię się uczyć (i w czasach szkolnych to mi pomagało), a jak jakiś konkretny temat mnie zaciekawi, to sama zgłębiam go dalej. Obecnie jeszcze studiuję i z tą studencką nauką bywa różnie - jeden przedmiot jest taki jakiś nieciekawy, inny za bardzo powiązany z matematyką (za którą nie przepadam), ale są i takie na które przyjemnie się chodzi i dowiaduje nowych rzeczy. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie - boimy się, a potem się okazuje, że nie taki diabeł straszny :)
UsuńZgadzam się ze wszystkim!
OdpowiedzUsuńMnie nawet podstawówką straszyli. Że w przedszkolu się bawisz, a w szkole to już musisz się uczyć :D