Dzień w Tatralandii

Pamiętacie Tatralandię? Wspomniałam o niej przy okazji propozycji na deszczowy urlop w Zakopanem. Dziś opowiem o moich wrażeniach z wypadu do tego słowackiego parku rozrywki.


Tatralandia do cały kompleks różnych atrakcji dla osób w każdym wieku. Nas interesował przede wszystkim aquapark. W Tatralandii jest kilka basenów wewnętrznych i zewnętrznych, kilkanaście zjeżdżalni. Przed wyjazdem oglądałyśmy z siostrą wiele video relacji, które sprawiły, że nie mogłyśmy doczekać się pobytu w słowackim parku wodnym.


Dojazd, wejście

Nie mając własnego środka transportu zaplanowałyśmy dojazd za pośrednictwem biura wycieczkowego z Zakopanego. Podróż w jedną stronę trwała prawie 2 godziny. Cieszę się, że miałam miejsce przy oknie, bo to dawało możliwość podziwiania Tatr od słowackiej strony. Biuro zajęło się biletami. Ceny są różne dla poszczególnych grup wiekowych, można też kupić bilet rodzinny. Za całodzienną wejściówkę do strefy aqua osoba dorosła zapłaci 24 Euro, młodzież, studenci i seniorzy 21, a dzieci do 14-17 Euro.


Przebieranie, pozostawienie rzeczy

Na stronie internetowej widziałam, że istnieje możliwość skorzystania z płatnego sejfu. Zastanawiało mnie czy szatnie są na tyle bezpieczne by pozostawić tam cenniejsze rzeczy. Zapytałam o to kierownika wycieczki i powiedział, że przyjeżdża tu od kilku lat i nie było przypadku kradzieży. Zaufałam jego słowom i wszystkie rzeczy pozostawiłam w swojej szafce (każdy ma własną, zamykaną na czytnik w otrzymywanym "zegarku"). W Tatralandii jest jedna szatnia dla kobiet i mężczyzn. Podobnie z przebieralniami. Jedynie toalety i prysznice są oddzielne.


Pierwsze wrażenie

Kompleks zaskoczył mnie swoją powierzchnią. Jest tam mnóstwo atrakcji, a o niektórych dowiedziałam się dopiero po pobycie. Miałam wrażenie, że park dba o to, by każdy mógł znaleźć coś dla siebie: lubiący się wylegiwać, kochający szaleństwo, przepadający za sportem, małe dzieci, pary... Rzeczą która mnie początkowo zniechęciła to zapach wody w basenach zewnętrznych. Wydawało mi się, że potrzebują one odświeżenia. Reszta ok. Część personelu mówiła po polsku, a jak nie to i tak szło się dogadać. Dużą część gości również stanowili nasi rodacy.




Atrakcje wodne

W Tatralandii miałyśmy spędzić 6 godzin. Plan był taki: na początku biegniemy na zjeżdżalnie zewnętrzne, bo z każdą godziną będą wydłużać się do nich kolejki - wnioski na podstawie doświadczeń z innych parków rozrywki ;) A muszę dodać, że było maksymalnie 20'C, a my na bosaka i w strojach kąpielowych. Tak więc, zamiast chodzić to chyba bardziej biegałyśmy. W zjeżdżalniach, na szczęście, woda była podgrzewana. Żadne przeziębienie nas na drugi dzień nie złapało, w co nie mogę uwierzyć do dziś :) Prawdopodobnie właśnie dzięki temperaturze powietrza nie było długich kolejek do zewnętrznych atrakcji. Dobrą decyzją było też wybranie zabawy na zewnątrz na samym początku, bo później po wygrzewaniu się w ciepłych basenach, nie miałam ochoty na wychodzenie na świeże powietrze.

Bardzo podobała mi się zjeżdżalnia Black Hole, którą leciałam bez poczucia jakiejkolwiek kontroli, bo było w niej zupełnie ciemno. Słynny Bumerang przeraził mnie niesamowicie i nie wiem co musiałoby mnie przekonać, by zjechać stamtąd jeszcze raz. Zupełną nowością były dla mnie rury dwu-, i trzyosobowe. Chyba takie najbardziej mi się podobały, bo można było wszystko przeżywać jednocześnie z drugą osobą. Nie tylko śmiać się, ale i krzyczeć :) Jedyną zjeżdżalnią na którą w ogóle nie weszłam była Free Fall. 30 metrów prawie "pionowego" spadania w dół to zupełnie nie dla mnie.

Po szaleństwie w rurach i zjeżdżalniach oddałyśmy się beztroskiemu wylegiwaniu w słonej wodzie z jacuzzi. Brałyśmy też udział w zabawach z piłką i robieniu fali. Na wodny aerobik już nie wystarczyło czasu. Myślę, że 6 godzin w Tatralandii to minimum jakie powinno się tam spędzić, by dobrze zapoznać się ze wszystkimi atrakcjami wodnymi i wyszaleć na tych, które najbardziej odpowiadają.

Jedzenie

Jest kilka punktów gastronomicznych. Możemy zamówić obiad, coś do przekąszenia, picie. Podobał mi się bar "na wyspie" (widać na poniższym zdjęciu). Zakupiony drink można było wypić leżąc tuż obok w jacuzzi :) Niektórzy jedli to co przywieźli ze sobą. 


Byliście w Tatralandii? Zabawa tam nie musi trwać tylko jeden dzień. Istnieje możliwość zamówienia noclegu. W okolicy znajdują się również inne miejsca, które warto zobaczyć.  

To największy aquapark w jakim do tej pory byłam. Z przyjemnością wróciłabym tam, ale chciałabym też odwiedzić inne. Uwielbiam odpoczynek w wodzie. Jeśli możecie mi jakieś polecić to napiszcie o nich. Mogą być polskie, jak i zagraniczne. Macie jakieś propozycje? :)

6 komentarzy:

  1. Po twojej relacji zapisałam to miejsce do naszego niezbędnika podróżowego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziecięce marzenie :) Nigdy nie byłam w Tatralandii, ale wygląda bosko! No może oprócz Free Fall - nie odważyłabym się! Ale fajna uwaga o kilkuosobowych zjeżdżalniach - samemu można się wydzierać i robić dziwne miny bezwstydnie, ale prawda jest taka, że o wiele fajniej dzielić taką radochę z kimś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wydzierałyśmy się we dwie to czułam na to większe przyzwolenie. Samej jakoś tak głupio było piszczeć ;)

      Usuń
  3. Świetne miejsce na odpoczynek i relaks zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Dom Na Ciepło , Blogger