List do siebie w przyszłości

4 lata temu napisałam do siebie list. Do siebie przyszłej, czyli w tym momencie - teraźniejszej. Włożyłam go do koperty, zalakowałam i zapisałam: "otworzyć 9 listopada 2015 roku". Czekał na mnie.

A ja czekałam na moment kiedy będę mogła go otworzyć. Podczas pisania byłam na studiach, miałam chłopaka i bardzo niesprecyzowane plany zawodowe. Obecnie pracuję, jestem mężatką. Cztery lata w moim przypadku to ogromny przeskok, ale już wtedy próbowałam określić jak będzie wyglądało moje życie w momencie otwarcia koperty. Po co był ten list?

  • Dla wyznaczenia celów. Na co dzień nie mamy czasu zastanawiać się nad tym jak ma wyglądać nasza dalsza przyszłość. List to dobra okazja do rozważań.
  • Dla sprecyzowania planów. Gdy opiszemy cele i określimy datę realizacji to z większą zawziętością dążymy do ich spełnienia. W końcu jest to na papierze i nie ma sensu oszukiwać się, że czegoś sobie nie obiecywaliśmy.
  • Dla poznania siebie. Kiedy czytamy list odkrywamy siebie w przeszłości. Przypominamy sobie o dawnej sytuacji życiowej i o tym co kiedyś było dla nas ważne. Możemy porównać jak bardzo się zmieniliśmy.

Już od roku nie mogłam się doczekać by otworzyć ten list, a od tygodnia codziennie mówiłam o tym mężowi. Czytałam z uśmiechem. Raz wyrażał on radość - udało mi się wypełnić ważne dla mnie postanowienia. Za chwilę śmiałam się z pouczeń dawanych sobie samej. Na koniec rozbawiło mnie to, że cztery lata temu patrzyłam na siebie przyszłą jako na osobę bardzo dojrzałą i stateczną (w wieku siedmiu lat spostrzegałam podobnie szóstoklasistów :)). Co prawda wszystkich planów nie zrealizowałam, ale to nie jest najważniejsze. Widzę, że idę tą samą drogą, którą szłam kiedyś, chociaż czas sprawił, że w niektórych miejscach jest szersza, w niektórych węższa, gdzieś wyrosło drzewo, a gdzieś wybudowano most...

W najbliższych dniach biorę się za pisanie kolejnego listu. Otworzę go w listopadzie 2020 roku. Czy nadal będzie czekał w tej samej szafie? 

6 komentarzy:

  1. : ) Aż chciałoby się przeczytać go z Tobą. Chyba napiszę też własny :). Czy cztery lata to nie za mało?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reguły nie ma :) Każdy może wyznaczyć taki termin, który najbardziej mu odpowiada. Cztery lata temu trudno mi było sprecyzować cele na następne 10.

      Usuń
  2. Super pomysł! Może wykorzystam u siebie? :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. eeej :) przypomniałaś mi o moim liście! Biedak wisi nad biurkiem od 3 lat, ma datę 17.11.2015 i to już za tydzień :D

    jak byłam w burzliwym wieku gimnazjalnym, to też spisałam taki list - nie z datą, nie z lakiem itd, tylko taką listę rzeczy, które chciałabym mieć/osiągnąć/zmienić. Napisałam go na fali młodzieńczego buntu, bólu i tych innych rzeczy :) Potem o nim zapomniałam, parę lat później go znalazłam i poryczałam się jak dzika, bo większość tych rzeczy, o których pisałam z płaczem jako nastolatka, że chcę ogarnąć, w wieku dwudziestu lat miałam ogarnięte :) lepszego kopniaka mi nie trzeba było :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17.11.2015 to już za chwilę! Ja kiedyś znalazłam moje pamiętniki pisane w okresie nastoletnim. Co prawna nie przeżyłam takiego oczyszczenia jak Ty ale łezka w oku się zakręciła :)

      Usuń
  4. O, aż chyba sama coś takiego napiszę, żeby za kilka lat się rozliczyć ze swoich postanowień :) Inspirujące :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Dom Na Ciepło , Blogger