Nie jestem już dzieckiem!

Można powiedzieć, że nastolatek to człowiek na granicy. Z rozwojowego punktu widzenia nie jest jeszcze osobą dorosłą, ale nie jest też dzieckiem. Tym bardziej dzieckiem się już nie czuje.

Przedwczoraj pisałam jak w wieku siedmiu lat spostrzegałam szóstoklasistów. Patrzyłam na nich jak na osoby prawie dorosłe. Byli taaaacy duzi, poważni, nie mieli kolorowych ubrań jak ja i nie gadali o głupotach. A przynajmniej tak mi się wydawało :) 

Kiedy byłam w szóstej klasie również siebie spostrzegałam jako osobę doświadczoną, mającą COŚ do powiedzenia. Nie byłam jak te maluchy - biegające po korytarzu i plączące się pod nogami. Ale dorośli nie zawsze byli tego samego zdania. Zdarzało się, że zwracali się do mnie: dziecko, czego zupełnie nie akceptowałam. Bo dzieckiem już się nie czułam. Najgorzej mi było, gdy ktoś używał słowa dziecko, by pokazać swoje lekceważenie. Nastawienie osoby dorosłej łatwo było wyczuć.

Zabawne, ale nie pamiętałabym tego gdyby nie ostatnia sytuacja. Pewna osoba dorosła, starsza ode mnie o dekadę, zwróciła się do mnie i mojego męża: Co tam dzieciaki?. Przypomniało mi się jak te słowa działały na mnie kilkanaście lat temu, w okresie nastoletnim. Były płachtą na byka. Czułam jakby traktowano mnie z góry. I czułam się jakby nie dostrzegano tego jaka jestem...  

Opisuję swoje wspomnienia, by podkreślić jak należy ostrożnie postępować z nastolatkami. Może naszym zdaniem nie są jeszcze dorośli, ale według nich nie są też dziećmi. Jeśli chcemy zyskać przychylność i zależy nam na szacunku to zwrot dziecko na pewno nie będzie pożądany. Lepiej mówić po imieniu, a do grupy zwracać się na przykład: moi drodzy, uczniowie, młodzież - zależnie od sytuacji. Nawet pierwsza ce w tym kontekście nie brzmi tak źle :) Adolescenci są wrażliwi na słowa dorosłych. Nawet wtedy gdy wydaje się, że wszystko olewają. Ich poczucie własnej wartości nie jest tak stabilne jak nasze. A na szacunek musimy zapracować. Przychylność nastolatka nie tak łatwo zdobyć jak w przypadku kilkulatka [o, zrymowałam - widzicie jak pasuje :)].

Tekst powstał w ramach czwartkowego cyklu: 30 zachowań dorosłych, których nie cierpią dzieci. Jeśli chcecie podjąć wyzwanie podzielenia się własną historią to zapraszam do podlinkowanego artykułu, w którym podpowiadam jak możecie dokonać zgłoszenia.

Do tej pory przedstawiliśmy 4 zachowania dorosłych, których nie cierpią dzieci. Te posty mogą Was zainteresować:





3 komentarze:

  1. Bardzo fajny i mądry tekst!

    Nastolatki nie cierpią jak się im mówi, co mają robić, z kim się przyjaźnić, jakie decyzje podejmować... no przecież, oni wiedzą najlepiej, co dla nich odpowiednie - są dorośli! ;) ... oczywiście pisząc to przerysowuje to jak o sobie myślą (jak ja myślałam będąc nastką...), ale masz rację - naprawdę trzeba uważać na słowa i pamiętać, że jest to etap, kiedy powoli powinno się wchodzić na relacje partnerskie, z tych "autorytarnych" ;)

    Pozdrawiam ciepło,

    Panna Joanna

    OdpowiedzUsuń
  2. im jestem starsza tym mniej mi przeszkadza, kiedy ktoś zwraca się do mnie "dziecko". w razie gorszego nastroju mogę użyć słowa "staruszku" i kto tutaj ma przewagę? ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Dom Na Ciepło , Blogger